Saturday, February 28, 2015

Już nie Panna Agnieszka W...

// ENGLISH VERSION HERE //


...od teraz Pani Agnieszka K! ;-)

Ostatnio zaskoczyłam moich znajomych na fejsie, więc przypuszczam, że część z Was również będzie zaskoczona zawartością tej notki... Dodam jeszcze tylko, że tutaj na blogu nie jestem całkiem na bieżąco, więc Walentynki z zawartością posta po powrocie z Kalifornii (KLIK) nie mają nic wspólnego ;-). Dodałam to po prostu dzień po Walentynkach, tak wyszło przypadkiem.

Bez owijania w bawełnę - w ostatnią niedzielę wzięliśmy ślub! Ale było!! Aż nie wiem, co powiedzieć... Wszystko zorganizowaliśmy sami we dwójkę, a właściwie to ja większość... Od własnoręcznie wykonanych zaproszeń, przez kupowanie dekoracji, po makijaż... Ile ja się nałaziłam po sklepach, do ilu ludzi podzwoniłam, to masakra. I jestem z siebie dumna! Właściwie to jestem dumna z nas obojga. Wcześniej nie spodziewałam się, że tyle jest do roboty planując ślub i poszłam na żywioł nie spisując sobie żadnego planu ani nic; wszystko miałam w głowie i okazało się, że tyle mi wystarczyło. Chociaż powiem Wam, że jakbym miała tak zajmować się tym załóżmy rok, to dziękuję bardzo... Najadłam się trochę nerwów i byłam naprawdę zmęczona, ale opłaciło się, bo wszystko poszło genialnie, żadnych problemów, żadnych niespodzianek... Nawet się za bardzo nie stresowałam.. przynajmniej przed wyjściem z mojego bridal suite, gdy już byłam gotowa i wszyscy na mnie czekali, bo wtedy to już inna sprawa była. Nigdy nie zapomnę, jak z Magdą wpadłyśmy do sklepu po tylipany na półtorej godziny przed ceremonią i zajęło nam to dosłownie pięć minut. Najszybsze zakupy, jakie kiedykolwiek zrobiłam. Da się? Da! A tym bardziej, jak się o czymś zapomni wcześniej :-D. Mega, naprawdę... Już  to mówiłam moim znajomym, ale powtórzę i tu - dwa lata temu byłam pewna, że zostanę sama do końca życia! A tu proszę, taka sytuacja... Mam naprawdę genialne wspomnienia z tego dnia od samego poranka i nie tylko ja na szczęście. Alicia powtarza, że chce jeszcze raz! Btw, Alicia podawała nam obrączki, co było mega urocze według mnie. No i teraz wyjaśnił się też powód tak niespodziewanego przylotu Magdy, o którym wspominałam w poprzedniej notce. Super było też to, że ślubu udzielił nam kolega Nathana, bo to sprawiło, że wszystko zachowane było w takiej fajnej, przyjaznej i komfortowej atmosferze, na której zależało tak mi, jak i Nathanowi.

W ogóle powiem Wam jeszcze ciekawostkę w kwestii sukni ślubnej, bo nie mogę o tym nie wspomnieć... Generalnie wszystko było robione na ostatnią chwilę, jak to zazwyczaj u mnie bywa ;-). Znalazłam w internecie suknię, w której się zakochałam, więc dzwoniłam po salonach w Atlancie pytać czy ją mają w moim rozmiarze. Nikt jej nie miał oczywiście. Postanowiłam jechać do jednego, który wyglądał obiecująco, a mi czas uciekał, więc naprawdę chciałam coś w końcu ogarnąć. Weszłam do środka, zaczęłam oglądać i... zobaczyłam suknię, której szukałam! Okazało się, że w tym salonie o nią nie pytałam i nie wiem, jakieś przeczucie czy coś sprawiło, że to właśnie tam pojechałam. Była o jeden rozmiar za duża, ale pani, która tam pracowała, zadzwoniła do znajomej krawcowej i poprosiła ją, by mi ją zmniejszyła w... 3 dni. Udało się! Co więcej, suknia była na przecenie :-D. Co za szczęście!

Nie mogłam się zdecydować, które zdjęcia Wam pokazać, więc zrobiłam losowanie haha Proszę bardzo!

Alicia pomagała mi wybrać kolor, jaki miałam mieć na powiekach ;-).

Mój bukiet! Cudowny.



Jak tak patrzę na to, co robię tu z moimi dłońmi, 
to dochodzę do wniosku, że to był chyba ten moment,
kiedy zaczęłam się denerwować...



Approved!

Tulipany to moje ulubione kwiaty, więc nie mogło ich zabraknąć...

When a groom sees a bride...



Mały backstage!


Magda, ja, Briana

Jedzonko wegetariańskie! Takie pyszne, że szok...



Toast! Najpierw Nate coś powiedział i później przekazał mi pałeczkę, 
czego kompletnie się nie spodziewałam... W sumie cieszę się z tego powodu,
bo poleciałam spontanicznie. Jakbym napisała sobie cokolwiek wcześniej,
to nie ma możliwości, że wyszłoby tak szczerze... 
O ile w ogóle bym to pamiętała :-D.
Też tak macie?



Uwielbiam to zdjęcie!!!




:-)




Zamiast typowej księgi gości namalowałam drzewo, wokół którego
goście zostawiali odciski palców. Mam zamiar powiesić to na ścianie.

Pod naszą nieobecność Magda z Alicią zrobiły dla nas taki oto plakat.
Gdy wróciłam do domu i otworzyłam drzwi do garażu i to zobaczyłam, 
zrobiło mi się niesamowicie ciepło na sercu! 


Tym razem nie będę się jakoś bardzo tu rozpisywać, bo nadal chcę, by ten dzień pozostał w takiej samej atmosferze, czyli między ludźmi, którzy tam byli. Tak czy siak, nie mogłam przecież i nie chciałam nie mówić nic! A zdjęcia tak mi się podobają, że nadal nie wiem, czy wybrałam odpowiednią ilość ;-D.


Do następnego!
Aga



PS. Niedawno dostałam anonimową wiadomość, że podobno nic nie wiem o prawdziwym życiu, bo żyję jak w bajce i zawsze wszystko mi się udaje... No, w sumie to zgadzam się, że żyję sobie jak w bajce i jest to bajka, którą sama sobie wymyśliłam, zaplanowałam i dążyłam do tego, by ją urzeczywistnić! Tyle mam do powiedzenia na ten temat :-).

PS2. Jeśli ktoś z Was, czytających mnie tutaj, ma blogi, na których nie zostawiam komentarzy, co oznacza, że ich nie znam ;-) - dajcie znać! Chętnie poczytam coś nowego.

Not Miss Agnieszka W anymore...

POLISH VERSION HERE
__________________________________


...Mrs Agnieszka K from now on! ;-)

Lately I surprised my friends on Facebook so I suppose some of you'll be surprised about this post as well... I want to add that I'm not exactly up to date here on my blog so Valentine's Day has nothing to do with what I said after we came back from California (CLICK) ;-). It just happened that I posted it one day after Valentine's.

Keeping it simply - we got married last Sunday! It was... wow!! I don't even know what to say... We organized everything by ourselves, actually I did most... From hand-made invitation, through buying decorations, to my make up... To how many shops I went, to how many people I called... I'm proud of myself! I mean, I'm proud of both of us. I didn't realize it'd be so many things to do and I didn't make any plan or anything; I had everything in my mind and, well, it was enough. Although, I need to say that if I had to start planning all that stuff a year before the wedding, I wouldn't want to... I was stressed and very tired but it was worth it because everything went perfectly, no problems, no surprises... I wasn't even very nervous.. until the moment when I was about to leave my bridal suite when I was ready and everybody was waiting for me, because this is just different. I'll never forget when me and Magda went to a store to buy some tulips 1,5 hours before the ceremony and it took, literally, five minutes. The fastest shopping I've ever done! I told my friend this already but I'll say it in here as well - two years ago I was sure I'd be lonely for the rest of my life! And now... I have amazing memories from that day from the very morning and not only me, fortunately. Alicia keeps saying she wants once again! Btw, Alicia gave us wedding rings during the ceremony and I found it very cute. And now the reason why Magda came to the States is clear! Also, it was great that who married us was Nathan's friend because everything was kept in a cool, friendly and comfortable atmosphere and it was important for both me and Nathan.

I must say one more thing about my wedding dress, I just can't skip it... We did everything at the last moment, as usual in my case ;-). I found my dreamed dress in the Internet and I was calling a lot of shops in Atlanta asking if anybody had one in my size. Obviously, I didn't find it. I decided to go do one place anyway because I didn't have much time and I really wanted to have something eventually. I went inside, started to look at dresses and... I saw that dress I was looking for! I found out that I didn't ask about this one in this specific place and maybe it was a feeling I had that I went there anyway. It was one size too big and a woman working there called her friend and ask her to make it smaller during... 3 days! It worked! Moreover, this dress was on sale :-D. Such a luck!

I couldn't decide which pictures to show you so I didn't look while picking them haha Here they are!


Alicia helped me to choose an eye shadow for me ;-).

My bouquet! Wonderful.



When I look at what I'm doing with my hands in this picture,
I kinda think this was the moment when 
I started to be stressed...



Approved!

Tulips are my favorite flowers so they had to be there.

When a groom sees a bride...



A little backstage!


Magda, me, Briana

Vegeratian meal! So good!



Toast! Nate said something first and then he told me to say something as well.
I had no idea he'd do it and I was not prepared but I think it was better...
If I had something earlier, it wouldn't be so honest and I don't really think
I'd remember that while having all these emotions running through my body...
Do you have the same?



I love this picture!!!




:-)




Instead of typical guest book I painted this tree and people were leaving
their fingerprints. I'm going to hang it on a wall.

When we weren't home, Magda and Alicia made this poster for us.
When I got home, I opened a garage door and I saw it,
I felt warmth in my heart!


This time I'm not going to talk about this too much because I still want to keep it in the same atmosphere, which means among people who were there. Anyway, I couldn't and didn't want to stay silent! And I like the pictures so much that I still don't know if I chose the right amount :-D.


Talk to you next time!
Aga